środa, 20 września 2017

Jak przyciągnąć i utrzymać uwagę graczy (prowadząc nudnie napisanego sandboxa)

Nudny sandbox

Princes of the Apocalypse to dla mnie nowość. Nigdy nie prowadziłem gotowej kampanii (tylko przygody) i nigdy nie prowadziłem megadungeonów. Teraz mam jedno i drugie w zestawie.
Kampania nie jest w żaden sposób skoncentrowana na żadnym wątku. Jest sobie wielki loch, na lochu stoją cztery twierdze. Kultyści wypełzają z twierdz i sieją elementalny chaos mordując i paląc. Loch jest naprawdę wielki. Ma dużo pomieszczeń, a w pomieszczeniach jest od groma kultystów. Książka oferuje kilka ciekawych pomysłów, ale nie oferuje prawie żadnego tła dla żywiołowych wykolejeńców siedzących po ziemią i planujących podbój znanego wszechświata. Ogółem nie wiadomo co z tym wszystkim zrobić, żeby było ciekawie.

Żeby było dobrze

Obrazek przyciągający uwagę

I tutaj dochodzimy do sedna: „Jak prowadzić sandboxa opartego o nieciekawy materiał źródłowy?”.

Odpowiedź jest prosta: Im brutalniej, tym lepiej. Warto też pomyśleć nad dodaniem seksu i golizny.

Po Świątyni Powietrza kapłanki Wyjącej Nienawiści (to taka nazwa dla dla kultu tego żywiołu)  biegają bez ubrań odprawiając niezrozumiałe rytuały.

Żyjący pod Halą Szkarłatnego Księżyca (siedziba kulu Wiecznego Płomienia, czyli ognia) żyje sobie rzucający czar „Dominacja”, ognisty genasi, który produkuje sobie bezwolny harem polując na druidki z okolicznych kręgów natury.

Kultyści z braku lepszego zajęcia mordują się nawzajem, nadużywają alkoholu i narkotyków oraz pieprzą się (i innych).

Mordercze początki

Początkowe sesje były trudne. Gdy gracze spotkali zombie w siedzibie nekromanty, drużynowy mnich zdechł. Spotkanie z nekromantą – ogólny łomot. Spotkanie z kapłanem Czarnej Ziemi – cała wioska sklepana, nie ma co zbierać. Wejście do Świątyni Świętego Kamienia (siedziba kultu ziemi) – trzech bohaterów zalicza zgon, ich zwłoki następnie zostają zbrutalizowane i rozczłonkowane.

Morderczy odwet

Z czasem gracze się wyrobili. Ten popieprzony świat postrzelonych kultystów zrobił z naszej drużyny grupę ninja-asasynów-dyplomatów-oszustów-cyrkowców-uwodzicieli, którzy pewnie wygraliby niejedną intrygę w Grze o Tron czy innym House of Cards.

Drużynowy niziołek skorzystał z okazji i rozkochał w sobie jedną z nagusek biegających po świątyni Powietrza i oferuje jej  „wyjazd na zachód” co chyba ma oznaczać, że chce żyć z nią długo i szczęśliwie.

Drużyna pokonała Prorokinię Powietrza (taka tam elfia księżniczka, której się w dupie poprzewracało) przekupując jej prawą rękę i organizując przewrót pałacowy. Po wszystkim nawet dogadali się z jednym z tytułowych Książąt Żywiołów i zarobili u niego parę bonusów.
Przywódca Rivergardu (tak, słowo „river” wskazuje na wodę, a słowo „gard” na twierdzę więc możecie zgadnąć, twierdzą kultu jakiego żywiołu jest Rivergard?) umarł zaszlachtowany we własnej sypialni bo gracze już jakiś czas temu zrezygnowali z otwartych szturmów.

Przywódca Hali Szkarłatnego Księżyca (przypominam, że to świry od ognia) zginął w karczmie podczas „negocjacji” rozstrzelany przez drużynę i zaprzyjaźnionego czarnoksiężnika z kultu ziemi.

Coś pięknego. Bohaterowie graczy stali się niemal złoczyńcami prowadzącymi prześladowania religijne na biednych kultystach. Gracze wiedzą, że ich wrogowie będą starali się ich pozabijać i że ja prowadząc ich wrogów, będę się starał pozabijać bohaterów.

Widzę martwych ludzi

Nie docierają do mnie porady o „dramatycznym przedstawieniu śmierci bohatera”. Gdy ginie bohater, to przeciwnik strzela z kuszy w jego kota (true story) i dewastuje zwłoki. Życie w sandboxie jest tanie. Ryzyko zgonu buduje napięcie. Gdy gotowa kampania nie oferuje nam fabuły, budujemy ją bawiąc się w wojnę.

W piaskownicy można znaleźć mnóstwo rzeczy. Psy i koty lubią załatwiać w nich swoje potrzeby. Skoro więc mamy kawałek dobrej kupy pod ręką, czemu nie użyć jej z pełną premedytacją i nie rzucić jej graczom w twarz?

Tak samo jest z kampanią Princes of the Apocalypse od Wizards of The Coast. Przygoda napisana jest nierówno, miejscami nie wiadomo o co w niej chodzi. Dlatego warto pobawić się w wojnę i zobaczyć co się stanie, gdy kultyści będą grali poważnie i naprawdę zechcą pomordować graczy.

Gracze grają w ten sposób uważniej i zastanawiają się jak podchodzić do wyzwań, by nie zginąć marnie i w upokarzający sposób.

Na konkrety trzeba poczekać

Wyznam Wam coś. Ignoruję zbyt długie wpisy blogowe. Ten już zrobił się wystarczająco długi. Na konkretniejsze porady co zrobiłem, by Princes of the Apocalypse ruszyło z miejsca, w przyszłych odcinkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz